wtorek, 27 maja 2014

Pierwszy Trening

Rozglądam się dookoła. Mnóstwo stanowisk o różnym typie. Na jednych można ćwiczyć umiejętności pomagające w przetrwaniu a na innych umiejętności fizyczne. Przyszliśmy jako pierwsi więc musimy czekać na innych trybutów. Kiedy przychodzi ostatnia para kobieta w cienkiej granatowej bluzie i obcisłych czarnych spodniach i włosach upiętych w wysoki kok rozpoczyna wykład o tym co może nas czekać na arenie oraz o regulaminie treningów. Uznałam, że najpierw przećwiczę rzucanie nożami a potem pójdę na wiązanie węzłów. Chwytam do rąk kilka noży i staję na stanowisku. Po kolei tarcze w kształcie ludzkich sylwetek podświetlają. Nóż, celowanie, rzut, głuche wbicie się noża w tarczę. I od nowa. Kiedy kończą mi się noże słyszę oklaski kilku trybutów. O ile się nie mylę są z 5 i 8. Uśmiecham się zadziornie dając do zrozumienia, że powinni się strzec, bo stać mnie na więcej. Podchodzę do stanowiska z węzłami i haczykami. Widzę tam trybutkę z 4. Uśmiech się do mnie a ja odpowiadam tym samym. Próbuję zawiązać kilka węzłów ale nie zbyt mi to wychodzi. Jack śmieje się ze mnie. Patrzę na niego z pogardą. Chyba nie zostanie moim sojusznikiem. Cóż, szkoda. Myślałam, że zawodowcy powinni trzymać się razem, ale skoro wybrał samotność to jego problem. Z moich rozważań budzi mnie dotyk aksamitnych palców trybutki z 4. Trzyma mnie za ręce i pokazuje jak zawiązać węzeł nad którym się trudziłam a potem pokazała mi jak zrobić kilka haczyków.


„Dziękuję” odpowiadam. Dziewczyna kiwa głową i wraca do swojej pracy. „Jak się nazywasz” pytam. Długo nie odpowiada a po chwili odszeptuje „Rose”. Za pół godziny mamy przerwę na obiad więc postanawiam poćwiczyć strzelanie z łuku. Nie za każdym razem trafiam ale nie idzie mi źle. Widzę że obok mnie ćwiczy trybutka z 1. Ma brązowe falowane włosy. Uśmiecha się do mnie przyjaźnie. Postanawiam usiąść z nią przy obiedzie.

niedziela, 18 maja 2014

Noc

Zrywam się z łózka.  Nasłuchuję.  Może się pomyliłam? Ale nie, słyszę ciche jęki. Wybiegam z pokoju i schodzę po schodach. Na ostatnim stopniu magle się potykam i upadam. Szybko się podnoszę i otrzepuję koszulę. Nagle widzę małą avoksę. To o nią się potknęłam i to ona była przyczyną hałasu. 


Kiedy do niej podbiegłam zobaczyłam że krwawi jej kolano. Wzięłam ją do kuchni bo chyba tam widziałam apteczkę. Dziewczyna wyrywała się ale kiedy wydałam jej rozkaz usiadła grzecznie. Ma długie rude włosy i niebieskie oczy. Opatrzyłam jej nogę. A potem spojrzałam jej w oczy. Było w nich przerażenie. Wiem że nie powinnam jej pomagać i wiem że złamałam prawo, ale nie mogłam jej przecież tak zostawić. Podaję jej mały notesik i ołówek. „Jak masz na imię?” pytam.  Jej drżąca ręka powoli pisze coś na kartce a potem powoli podaje mi notes. Veronica”. Śliczne imię mówię jej. Dziewczyna uśmiecha się lekko. Kiedy patrzę na nią czuję ukłucie w sercu. Ona nigdy nie zazna miłości. Będzie siedzieć tu i pracować do końca swojego życia. Mam ochotę przytulić ją ale przeczuwam że jeśli to zrobię to Veronica ucieknę.

Rozmawiamy sobie” jeszcze przez parę godzin aż avoksa zaczyna szybko pokazywać na zegar. Muszę wracać do pokoju. Padam na łóżko i zasypiam chyba na około godzinę. Ubieram się w czarne rurki i zieloną bluzkę i schodzę na śniadanie. Amanda mówi że za 20 minut zabierze nas na pierwszy trening. Kiedy wchodzę do mojego pokoju widzę na moim łóżku strój na trening. Szybko ubieram Liliową podkoszulkę i czarne spodnie. Wyglądam całkiem nieźle. Zdecydowanie lepiej od Amandy, która jest ubrana w dziwną turkusową sukienkę przypominającą bombkę. Kiedy wchodzimy do ośrodka treningowego zapiera mi dech w piersi nigdy nie widziałam takiego sprzętu.

czwartek, 15 maja 2014

Parada Trybutów

Jest delikatna w odcieniach granatu. Dystrykt 2 zajmuje się cięciem kamienia, Emma powiedziała że przygotowała jakąś niespodziankę. Kiedy zakładam suknię nie widzę małej uroczej dziewczynki tylko silną i poważną dziewczynę. Mam piękne granatowo połyskujące buty na bardzo wysokim obcasie. Emma daje mi do ręki panel z czarnym przyciskiem. „Naciśnij jak wiedziecie” mówi. Chłopak z mojego dystryktu też wygląda nieźle. Ma na sobie granatową marynarkę a we włosach ciemnoniebieskie kryształki. Wygląda niczego sobie.

 Potem, tuż przed wejściem na rydwany widzę stroje innych trybutów. Ci z Siódemki mają stroje wyglądające dokładnie ja kora. A ich włosy upięte są we fryzury wyglądające jak korony drzew. Natomiast trybuci z Jedynki mają na sobie wielkie  turkusowe futra z kolorowymi diamentami, szafirami, rubinami, szmaragdami i innymi klejnotami szlachetnymi , których nie umiem nazwać. Kiedy wsiadamy na rydwan moje serce wali jak młotem.

Rusza Dystrykt 1, teraz my. Naciskam przycisk i nagle z mojej sukienki  zaczynają tryskać iskry w różnych kolorach. Tłumy krzyczą. Wszyscy patrzą na nas. Nagle widzę moją twarz na telebimach. Wyglądam wspaniale! Padają na nas kwiaty. Zaczynam machać. Łapiemy się z Jack'iem za ręce i unosimy je wysoko w górę. Kiedy wszystkie rydwany dojeżdżają prezydent rozpoczyna swoje przemówienie. Kiedy zachodzę z rydwanu Emma bardzo mi gratuluje a ja dziękują jej lecz wiem że bez niej nie osiągnęła bym tego.

Od razu biorę prysznic. Na początku jestem lekko zdezorientowana. Jest tu więcej przycisków niż w windzie. Klikam czerwony i nagle zaczyna tryskać cieplutka woda o zapachu jaśminu. Następnie Klikam przycisk z różową obwódką i znaczkiem przypominającym bańkę. Wysuwa się półka z różnymi płynami do mycia. Wybieram ten o liliowym kolorze. Robi się strasznie dużo piany. Jestem naprawdę szczęśliwa ale kiedy ładę się do łóżka napływają mi łzy do oczu kiedy przypominam sobie o mojej rodzinie i o tym że może nigdy ich już nie zobaczę. Ale w końcu zasypiam.



Budzi mnie niespodziewany hałas.

wtorek, 13 maja 2014

Kapitol

Nagle wszystko zaczęło się dziać bardzo szybko. Amanda wylosowała karteczkę z imieniem i nazwiskiem chłopaka z naszego dystryktu. Nazywał się Jack Collins. Miał krótkie czarne włosy i zielone oczy. Był w miarę dobrze zbudowany. Potem zabrali nas do dziwnych pustych pokoi. Teraz mam czekać na prawdopodobnie ostatnie spotkanie z moją mamą i siostrą. Kiedy wchodzą od pokoju mała rzuca mi sią na szyję ze łzami w oczach. Mama patrzy na mnie i nic nie mówi ale jej oczy mówią wszystko. Ma dylemat czy płakać i być na mnie zła za to co zrobiłam czy być ze mnie dumną za moją odwagę i poświęcenie. Kiedy siostra zaskakuje ze mnie mama podchodzi do mnie i obejmuje mnie. Szepcze „Wygraj” i całuje mnie w czoło. Wtedy wchodzi strażnik i karze wyjść mojej rodzinie. Mówi mi że mam iść do pociągu.

Długo patrzę na Drugi Dystrykt oddalający się za szybą pociągu. Po jakimś czasie podchodzi do mnie Enobaria i mówi że Jack poprosił ją o parę rad na temat przetrwania na arenie i czy ja też chcę posłuchać. Jak na kobietę o spiłowanych na kły wszystkich zębach jest nawet mniej więcej miła. Razem z innymi zwycięzcami z Drugiego Dystryktu opowiada nam na co przede wszystkim uważać w pierwszych dniach na arenie. Potem czas na obiad. Nigdy w życiu nie widziałam takiej ilości jedzenia. Wszystko jest takie pyszne. A z każdym kęsem staje się lepsze. I ten deser. Płonące lody malinowe. Ach, mogłabym jeść je całe życie. Kiedy dojeżdżamy od Kapitolu odejmuje mi mowę. Wszystko jest takie duże i majestatyczne. Nawet kosze na śmieci.


Od razu zabierają mnie do dziwnej białej Sali. Podchodzą do mnie dziwni ubrani ludzie. No tak to moja ekipa przygotowawcza w końcu dziś muszą się zająć moim wyglądem abym dobrze wypadła na paradzie trybutów. Myją mnie, depilują nogi i komentują moją kościstą figurę. Kiedy wychodzą czekam na mojego stylistę. Wchodzi do mnie piękna wysoka kobieta o długich tęczowych włosach wysoko upiętych w kucyk. Nazywam się Emma - mówi. - Widzę że będziesz ciężkim przypadkiem – kontynuuje – Nie możesz nosić słodkich i uroczych sukieneczek dla ciebie musi być coś specjalnego. Nie jakieś różowe falbanki tylko coś bardziej…

Kiedy wchodzę do makijażowni ekipa przygotowawcza po prostu mnie osacza. „Kochana, tobie trzeba podkreślać o czy są takie duże i śliczne”,  „Ślicznotko co ty robiłaś z tą twarzą?! Czy w tych waszych dystryktach nie ma profesjonalnych makijażystek?!” I podobne teksty słyszałam przez prawie godzinę. Potem przychodzi Emma i pokazuje mi moją sukienkę. Na jej widok odbiera mi mowę. Chyba za często dzieje mi się to w tym miejscu.

poniedziałek, 12 maja 2014

Dożynki


Dożynki. To nie był najmilszy temat poruszany w Dystrykcie 2. Czasem nawet jak chce się o nich zapomnieć to przypominają ci o nich zajęcia w ośrodku treningowych. Kiedy budzę się dziś rano myślę sobie „To ten dzień”. Jest bardzo wcześnie więc od razu idę do ośrodka szkoleniowego. Patrzę na stół z nożami i biorę do rąk kilka. Noże były są i będą zawsze częścią mnie. Rzucam pierwszy. Trafiam w  głowę. Myślę „A co jak mnie wylosują?”, Rzucam drugi. Trafiam w brzuch. „Nie mogą mnie wylosować”. Rzucam trzeci i kiedy widzę ostrze wbijające się w tarczę z narysowanym człowiekiem w koło podpisane serce czuję żar bijący z mojej piersi. Ale jest to nawet przyjemnie uczucie. A wtedy w mojej głowie pojawia się myśl. „Niech mnie wylosują”.

Kiedy wracam z ośrodka na moim łóżku leży błękitna sukienka. Jest śliczna i urocza ale w ogóle do mnie nie pasująca. Po umyciu się zakładam ją, a moja mama plecie mi długi dobierany warkocz. Kiedy kończy patrzę w lustro. Widzę małą i uroczą piętnastolatkę. Wzbiera we mnie odraza mam ochotę zrzucić z siebie całe to ubranie. „Wyglądasz ślicznie” mówi mama. Powoli odchodzę od lustra.
 
 
Kiedy dochodzimy na plac na którym odbywają się dożynki  są tam już prawie wszyscy. Teraz to już tylko rutyna. Stanie w kolejce. Pobieranie krwi z palca. Stanięcie wraz z grupą innych czternastolatek. I wtedy na scenę wchodzi  Amanda. Nasza „Igrzyskowa dama” jak ją czasem nazywamy. Jest dziś ubrana w …. Dobra poddaję się. Nawet nie wiem jak to nazwać. Może w biało złotą kupę materiału. Zaczyna swoją przemowę al. Ja jak zwykle jej nie słucham. Kiedy rozpoczyna losowanie nagle przytomnieję. Kiedy wyciąga małą białą karteczkę zaczyna walić mi serce. Otwiera ją i czyta. „Casey Avans”. To nie ja. Uffff co za ulga. Nagle widzę tę dziewczynkę. Nie wygląda na nastolatkę. Raczej na 7-8 lat. Patrzę a nikt nawet nie zamierza się zgłosić. Jestem przerażona obojętnością tych wszystkich ludzi. Lecz najbardziej przeraził mnie widok mojej ręki w górze i słowa które wypowiadam prawie jednym tchem. „Zgłaszam się na trybuta”