„Dziękuję” odpowiadam. Dziewczyna kiwa głową i wraca do swojej pracy. „Jak się nazywasz” pytam. Długo nie odpowiada a po chwili odszeptuje „Rose”. Za pół godziny mamy przerwę na obiad więc postanawiam poćwiczyć strzelanie z łuku. Nie za każdym razem trafiam ale nie idzie mi źle. Widzę że obok mnie ćwiczy trybutka z 1. Ma brązowe falowane włosy. Uśmiecha się do mnie przyjaźnie. Postanawiam usiąść z nią przy obiedzie.
wtorek, 27 maja 2014
Pierwszy Trening
Rozglądam się dookoła. Mnóstwo stanowisk o różnym typie. Na
jednych można ćwiczyć umiejętności pomagające w przetrwaniu a na innych
umiejętności fizyczne. Przyszliśmy jako pierwsi więc musimy czekać na innych
trybutów. Kiedy przychodzi ostatnia para kobieta w cienkiej granatowej bluzie i
obcisłych czarnych spodniach i włosach upiętych w wysoki kok rozpoczyna wykład
o tym co może nas czekać na arenie oraz o regulaminie treningów. Uznałam, że
najpierw przećwiczę rzucanie nożami a potem pójdę na wiązanie węzłów. Chwytam
do rąk kilka noży i staję na stanowisku. Po kolei tarcze w kształcie ludzkich
sylwetek podświetlają. Nóż, celowanie, rzut, głuche wbicie się noża w tarczę. I
od nowa. Kiedy kończą mi się noże słyszę oklaski kilku trybutów. O ile się nie
mylę są z 5 i 8. Uśmiecham się zadziornie dając do zrozumienia, że powinni się
strzec, bo stać mnie na więcej. Podchodzę do stanowiska z węzłami i haczykami.
Widzę tam trybutkę z 4. Uśmiech się do mnie a ja odpowiadam tym samym. Próbuję
zawiązać kilka węzłów ale nie zbyt mi to wychodzi. Jack śmieje się ze mnie.
Patrzę na niego z pogardą. Chyba nie zostanie moim sojusznikiem. Cóż, szkoda.
Myślałam, że zawodowcy powinni trzymać się razem, ale skoro wybrał samotność to
jego problem. Z moich rozważań budzi mnie dotyk aksamitnych palców trybutki z
4. Trzyma mnie za ręce i pokazuje jak zawiązać węzeł nad którym się trudziłam a potem pokazała mi jak zrobić kilka haczyków.
„Dziękuję” odpowiadam. Dziewczyna kiwa głową i wraca do swojej pracy. „Jak się nazywasz” pytam. Długo nie odpowiada a po chwili odszeptuje „Rose”. Za pół godziny mamy przerwę na obiad więc postanawiam poćwiczyć strzelanie z łuku. Nie za każdym razem trafiam ale nie idzie mi źle. Widzę że obok mnie ćwiczy trybutka z 1. Ma brązowe falowane włosy. Uśmiecha się do mnie przyjaźnie. Postanawiam usiąść z nią przy obiedzie.
„Dziękuję” odpowiadam. Dziewczyna kiwa głową i wraca do swojej pracy. „Jak się nazywasz” pytam. Długo nie odpowiada a po chwili odszeptuje „Rose”. Za pół godziny mamy przerwę na obiad więc postanawiam poćwiczyć strzelanie z łuku. Nie za każdym razem trafiam ale nie idzie mi źle. Widzę że obok mnie ćwiczy trybutka z 1. Ma brązowe falowane włosy. Uśmiecha się do mnie przyjaźnie. Postanawiam usiąść z nią przy obiedzie.
niedziela, 18 maja 2014
Noc
Zrywam się z łózka.
Nasłuchuję. Może się pomyliłam?
Ale nie, słyszę ciche jęki. Wybiegam z pokoju i schodzę po schodach. Na
ostatnim stopniu magle się potykam i upadam. Szybko się podnoszę i otrzepuję
koszulę. Nagle widzę małą avoksę. To o nią się potknęłam i to ona była
przyczyną hałasu.

Kiedy do niej podbiegłam zobaczyłam że krwawi jej kolano. Wzięłam ją do kuchni bo chyba tam widziałam apteczkę. Dziewczyna wyrywała się ale kiedy wydałam jej rozkaz usiadła grzecznie. Ma długie rude włosy i niebieskie oczy. Opatrzyłam jej nogę. A potem spojrzałam jej w oczy. Było w nich przerażenie. Wiem że nie powinnam jej pomagać i wiem że złamałam prawo, ale nie mogłam jej przecież tak zostawić. Podaję jej mały notesik i ołówek. „Jak masz na imię?” pytam. Jej drżąca ręka powoli pisze coś na kartce a potem powoli podaje mi notes. „Veronica”. Śliczne imię mówię jej. Dziewczyna uśmiecha się lekko. Kiedy patrzę na nią czuję ukłucie w sercu. Ona nigdy nie zazna miłości. Będzie siedzieć tu i pracować do końca swojego życia. Mam ochotę przytulić ją ale przeczuwam że jeśli to zrobię to Veronica ucieknę.
„Rozmawiamy sobie” jeszcze przez parę godzin aż avoksa zaczyna szybko pokazywać na zegar. Muszę wracać do pokoju. Padam na łóżko i zasypiam chyba na około godzinę. Ubieram się w czarne rurki i zieloną bluzkę i schodzę na śniadanie. Amanda mówi że za 20 minut zabierze nas na pierwszy trening. Kiedy wchodzę do mojego pokoju widzę na moim łóżku strój na trening. Szybko ubieram Liliową podkoszulkę i czarne spodnie. Wyglądam całkiem nieźle. Zdecydowanie lepiej od Amandy, która jest ubrana w dziwną turkusową sukienkę przypominającą bombkę. Kiedy wchodzimy do ośrodka treningowego zapiera mi dech w piersi nigdy nie widziałam takiego sprzętu.

Kiedy do niej podbiegłam zobaczyłam że krwawi jej kolano. Wzięłam ją do kuchni bo chyba tam widziałam apteczkę. Dziewczyna wyrywała się ale kiedy wydałam jej rozkaz usiadła grzecznie. Ma długie rude włosy i niebieskie oczy. Opatrzyłam jej nogę. A potem spojrzałam jej w oczy. Było w nich przerażenie. Wiem że nie powinnam jej pomagać i wiem że złamałam prawo, ale nie mogłam jej przecież tak zostawić. Podaję jej mały notesik i ołówek. „Jak masz na imię?” pytam. Jej drżąca ręka powoli pisze coś na kartce a potem powoli podaje mi notes. „Veronica”. Śliczne imię mówię jej. Dziewczyna uśmiecha się lekko. Kiedy patrzę na nią czuję ukłucie w sercu. Ona nigdy nie zazna miłości. Będzie siedzieć tu i pracować do końca swojego życia. Mam ochotę przytulić ją ale przeczuwam że jeśli to zrobię to Veronica ucieknę.
„Rozmawiamy sobie” jeszcze przez parę godzin aż avoksa zaczyna szybko pokazywać na zegar. Muszę wracać do pokoju. Padam na łóżko i zasypiam chyba na około godzinę. Ubieram się w czarne rurki i zieloną bluzkę i schodzę na śniadanie. Amanda mówi że za 20 minut zabierze nas na pierwszy trening. Kiedy wchodzę do mojego pokoju widzę na moim łóżku strój na trening. Szybko ubieram Liliową podkoszulkę i czarne spodnie. Wyglądam całkiem nieźle. Zdecydowanie lepiej od Amandy, która jest ubrana w dziwną turkusową sukienkę przypominającą bombkę. Kiedy wchodzimy do ośrodka treningowego zapiera mi dech w piersi nigdy nie widziałam takiego sprzętu.
czwartek, 15 maja 2014
Parada Trybutów
Jest delikatna w odcieniach granatu. Dystrykt 2 zajmuje się cięciem kamienia, Emma
powiedziała że przygotowała jakąś niespodziankę. Kiedy zakładam suknię nie widzę
małej uroczej dziewczynki tylko silną i poważną dziewczynę. Mam piękne
granatowo połyskujące buty na bardzo wysokim obcasie. Emma daje mi do ręki
panel z czarnym przyciskiem. „Naciśnij jak wiedziecie” mówi. Chłopak z mojego
dystryktu też wygląda nieźle. Ma na sobie granatową marynarkę a we włosach
ciemnoniebieskie kryształki. Wygląda niczego sobie.
Budzi mnie niespodziewany hałas.
Potem, tuż przed wejściem na rydwany widzę
stroje innych trybutów. Ci z Siódemki mają stroje wyglądające dokładnie ja kora.
A ich włosy upięte są we fryzury wyglądające jak korony drzew. Natomiast
trybuci z Jedynki mają na sobie wielkie
turkusowe futra z kolorowymi diamentami, szafirami, rubinami,
szmaragdami i innymi klejnotami szlachetnymi , których nie umiem nazwać. Kiedy
wsiadamy na rydwan moje serce wali jak młotem.
Rusza
Dystrykt 1, teraz my. Naciskam przycisk i nagle z mojej sukienki zaczynają tryskać iskry w różnych kolorach.
Tłumy krzyczą. Wszyscy patrzą na nas. Nagle widzę moją twarz na telebimach.
Wyglądam wspaniale! Padają na nas kwiaty. Zaczynam machać. Łapiemy się z Jack'iem
za ręce i unosimy je wysoko w górę. Kiedy wszystkie rydwany dojeżdżają
prezydent rozpoczyna swoje przemówienie. Kiedy zachodzę z rydwanu Emma bardzo
mi gratuluje a ja dziękują jej lecz wiem że bez niej nie osiągnęła bym tego.
Od
razu biorę prysznic. Na początku jestem lekko zdezorientowana. Jest tu więcej
przycisków niż w windzie. Klikam czerwony i nagle zaczyna tryskać cieplutka
woda o zapachu jaśminu. Następnie Klikam przycisk z różową obwódką i znaczkiem
przypominającym bańkę. Wysuwa się półka z różnymi płynami do mycia. Wybieram
ten o liliowym kolorze. Robi się strasznie dużo piany. Jestem naprawdę
szczęśliwa ale kiedy ładę się do łóżka napływają mi łzy do oczu kiedy
przypominam sobie o mojej rodzinie i o tym że może nigdy ich już nie zobaczę.
Ale w końcu zasypiam.
Budzi mnie niespodziewany hałas.
wtorek, 13 maja 2014
Kapitol
Nagle wszystko zaczęło się dziać bardzo szybko. Amanda
wylosowała karteczkę z imieniem i nazwiskiem chłopaka z naszego dystryktu.
Nazywał się Jack Collins. Miał krótkie czarne włosy i zielone oczy. Był
w miarę dobrze zbudowany. Potem zabrali nas do dziwnych pustych pokoi. Teraz
mam czekać na prawdopodobnie ostatnie spotkanie z moją mamą i siostrą. Kiedy wchodzą
od pokoju mała rzuca mi sią na szyję ze łzami w oczach. Mama patrzy na mnie i
nic nie mówi ale jej oczy mówią wszystko. Ma dylemat czy płakać i być na mnie
zła za to co zrobiłam czy być ze mnie dumną za moją odwagę i poświęcenie. Kiedy
siostra zaskakuje ze mnie mama podchodzi do mnie i obejmuje mnie. Szepcze „Wygraj”
i całuje mnie w czoło. Wtedy wchodzi strażnik i karze wyjść mojej rodzinie.
Mówi mi że mam iść do pociągu.
Długo patrzę na Drugi Dystrykt oddalający się za szybą
pociągu. Po jakimś czasie podchodzi do mnie Enobaria i mówi że Jack poprosił ją
o parę rad na temat przetrwania na arenie i czy ja też chcę posłuchać. Jak na
kobietę o spiłowanych na kły wszystkich zębach jest nawet mniej więcej miła.
Razem z innymi zwycięzcami z Drugiego Dystryktu opowiada nam na co przede wszystkim
uważać w pierwszych dniach na arenie. Potem czas na obiad. Nigdy w życiu nie
widziałam takiej ilości jedzenia. Wszystko jest takie pyszne. A z każdym kęsem
staje się lepsze. I ten deser. Płonące lody malinowe. Ach, mogłabym jeść je
całe życie. Kiedy dojeżdżamy od Kapitolu odejmuje mi mowę. Wszystko jest takie
duże i majestatyczne. Nawet kosze na śmieci.
Od razu zabierają mnie do dziwnej białej Sali. Podchodzą
do mnie dziwni ubrani ludzie. No tak to moja ekipa przygotowawcza w końcu dziś muszą
się zająć moim wyglądem abym dobrze wypadła na paradzie trybutów. Myją mnie,
depilują nogi i komentują moją kościstą figurę. Kiedy wychodzą czekam na mojego
stylistę. Wchodzi do mnie piękna wysoka kobieta o długich tęczowych włosach
wysoko upiętych w kucyk. Nazywam się Emma - mówi. - Widzę że będziesz ciężkim
przypadkiem – kontynuuje – Nie możesz nosić słodkich i uroczych sukieneczek dla
ciebie musi być coś specjalnego. Nie jakieś różowe falbanki tylko coś bardziej…
Kiedy wchodzę do makijażowni ekipa przygotowawcza po
prostu mnie osacza. „Kochana, tobie trzeba podkreślać o czy są takie duże i
śliczne”, „Ślicznotko co ty robiłaś z tą
twarzą?! Czy w tych waszych dystryktach nie ma profesjonalnych makijażystek?!”
I podobne teksty słyszałam przez prawie godzinę. Potem przychodzi Emma i
pokazuje mi moją sukienkę. Na jej widok odbiera mi mowę. Chyba za często dzieje
mi się to w tym miejscu.
poniedziałek, 12 maja 2014
Dożynki
Dożynki. To nie był najmilszy temat poruszany w Dystrykcie
2. Czasem nawet jak chce się o nich zapomnieć to przypominają ci o nich zajęcia
w ośrodku treningowych. Kiedy budzę się dziś rano myślę sobie „To ten dzień”.
Jest bardzo wcześnie więc od razu idę do ośrodka szkoleniowego. Patrzę na stół
z nożami i biorę do rąk kilka. Noże były są i będą zawsze częścią mnie. Rzucam pierwszy.
Trafiam w głowę. Myślę „A co jak mnie
wylosują?”, Rzucam drugi. Trafiam w brzuch. „Nie mogą mnie wylosować”. Rzucam
trzeci i kiedy widzę ostrze wbijające się w tarczę z narysowanym człowiekiem w
koło podpisane serce czuję żar bijący z mojej piersi. Ale jest to nawet
przyjemnie uczucie. A wtedy w mojej głowie pojawia się myśl. „Niech mnie
wylosują”.
Kiedy wracam z ośrodka na moim łóżku leży błękitna sukienka.
Jest śliczna i urocza ale w ogóle do mnie nie pasująca. Po umyciu się zakładam
ją, a moja mama plecie mi długi dobierany warkocz. Kiedy kończy patrzę w
lustro. Widzę małą i uroczą piętnastolatkę. Wzbiera we mnie odraza mam ochotę
zrzucić z siebie całe to ubranie. „Wyglądasz ślicznie” mówi mama. Powoli
odchodzę od lustra.
Subskrybuj:
Posty (Atom)