Dożynki. To nie był najmilszy temat poruszany w Dystrykcie
2. Czasem nawet jak chce się o nich zapomnieć to przypominają ci o nich zajęcia
w ośrodku treningowych. Kiedy budzę się dziś rano myślę sobie „To ten dzień”.
Jest bardzo wcześnie więc od razu idę do ośrodka szkoleniowego. Patrzę na stół
z nożami i biorę do rąk kilka. Noże były są i będą zawsze częścią mnie. Rzucam pierwszy.
Trafiam w głowę. Myślę „A co jak mnie
wylosują?”, Rzucam drugi. Trafiam w brzuch. „Nie mogą mnie wylosować”. Rzucam
trzeci i kiedy widzę ostrze wbijające się w tarczę z narysowanym człowiekiem w
koło podpisane serce czuję żar bijący z mojej piersi. Ale jest to nawet
przyjemnie uczucie. A wtedy w mojej głowie pojawia się myśl. „Niech mnie
wylosują”.
Kiedy wracam z ośrodka na moim łóżku leży błękitna sukienka.
Jest śliczna i urocza ale w ogóle do mnie nie pasująca. Po umyciu się zakładam
ją, a moja mama plecie mi długi dobierany warkocz. Kiedy kończy patrzę w
lustro. Widzę małą i uroczą piętnastolatkę. Wzbiera we mnie odraza mam ochotę
zrzucić z siebie całe to ubranie. „Wyglądasz ślicznie” mówi mama. Powoli
odchodzę od lustra.
Świetne :) dożynki opisane z najdokładniejszą dokładnością :D jeszcze dziś postaram się przeczytać resztę :D Pozdrawiam Pandora :3
OdpowiedzUsuńSuper :)
OdpowiedzUsuń