sobota, 14 czerwca 2014

Ciężkie chwile

Nie mogę uwierzyć. To ona. - Veronica! – krzyczę. Ledwo widzę jej twarz spod blizn i krwi. Wygląda jakby każdy kawałek skóry miała dokładnie porwany. Podbiegam do niej tak szybko jak potrafię. Opada mi na ręce. Spoglądam na nią. Jej usta powoli poruszają się. Chodź nie jest w stanie mówić wiem co chciała mi powiedzieć. „Dziękuję”. Patrzę w jej duże lśniące oczy. Po chwili ostatnia iskra gaśnie. Zamiast błękitnego nieba widzę tylko moje odbicie w jej już nic nie widzących oczach. – Nie, to ja ci dziękuję. – szepczę cicho do ucha Veronicki.  

Nagle budzi mnie dotyk czyjejś zimnej ręki. Mam ochotę krzyczeć ale orientuję się że to moja stylistka Emma. Chwilę patrzy na to co zostało z Veronicki. – Była dla ciebie ważna, prawda? – mówi smutnym głosem. – Tak – odpowiadam cicho. Emma bierze Veronicę na ręce. Po jej policzku spływa łza.

– Nie wiem czy mi się uda ale postaram się żeby spała w spokoju. – mówi powoli Emma patrzą w martwe oczy Veronicki. – Dziękuję – odpowiadam. Patrzę na łzy spływające po policzkach Emmy. Zastanawiam się tylko czemu ona jako mieszkanka Kapitolu tak bardzo przejmuje się małą rudą avoxą. A może one skądś się znają? 

Dzisiejszy trening nie różnił się zbytnio od wczorajszego ale wszystko szło mi o wiele ciężej, bo cały czas myślałam o Veronice i Emmie. Dziewczyna z 1 nawet zapytała się czy coś się stało. Ale wiedziałam że nawet gdyby dochowała tajemnicy to ktoś i tak pewnie by dowiedział gdybym tylko napomknęła o Veronice.

Przy obiedzie dziewczyna pyta się mnie o sojusz. Przez chwilkę myślę patrząc na małą Rose siedzącą samą przy stoliku lecz nagle przychodzi  i myśl. „Dziewczyno co ty robisz?! Miałaś wrócić do domu! Do swojej siostry!” Od razu odpowiadam twierdząco.

Po treningu czas na rozmowę z Enobarią. Już jutro około południa przed sponsorami pokażemy nasze umiejętności a wieczorem zaprezentujemy się przed całym Panem podczas wywiadów.

Długo nie mogę zasnąć. Nie wiem co powinnam pokazać. Wiem, że świetnie rzucam nożami ale to chyba zbyt pospolite, żeby sędziowie mnie zapamiętali.  Nagle przechodzi mi do głowy idealny plan.

wtorek, 3 czerwca 2014

Veronica

Obiad był pyszny. Dziewczyna nazywa się Liliana. Długo gadałyśmy i ćwiczyłyśmy dalej razem na treningu.
Podczas kolacji rozglądałam się za Veronicą ale ani razu się nie pojawiła.  – Czy nie widziałeś Ver… yyy to znaczy tej rudej avoksy? – pytam się po kolacji Brutusa – To ty nie wiesz? – odpowiada – Została ukarana za kontaktowanie się z jakimiś trybutem. – Acha. Dzięki - odpowiadam łamiącym się głosem. Kiedy Brutus wychodzi z pokoju nogi się pode mną uginają. Klękam na ziemi. Po moich policzkach płyną łzy. Wiem, że to moja wina. To przeze mnie. Zabrali ją i pewnie zabili.

 
Nagle za plecami słyszę głośny szyderczy śmiech. „Jak tam młoda? Straciłaś swoją przyjaciółeczkę?” Słyszę znajomy szorstki głos. Odwracam głowę. Widzę stojącego w drzwiach Jack’a. Uśmiecha się drwiąco. – To ty! Ty doniosłeś o tym, że rozmawiałam z Veronicą. To ty ją zabiłeś! Ty zdradziecka szujo! Nienawidzę cię! – krzyczę z całej siły aż nie starcza mi tchu. Ocieram łzy i rzucam się na niego. Wbijam mu paznokcie w te jego śnieżnobiałe policzki. Rozdzieram mu koszulę. Okładam pięściami i kopię. Chcę żeby poczuł ból. Ten sam ból który czuję po utracie Veronicki. Nagle do pokoju wpada Enobaria i rozdziela nas. Łapie mnie i zaciąga do mojej sypialni. „Pożałujesz tego” krzyczę ostatnim tchem.
Jestem cała nabuzowana lecz prawie od razu zasypiam. Śnią mi się tortury Veronicki. Budzę się około 3 nad ranem.  Schodzę na dół, żeby się napić wody. Nie mam siły by zapalić światła więc piję wodę przy stoliku w ciemnościach. Nagle słyszę ciche kroki. Za ciche jak na Brutusa lub Jack’a a nawet na Enobarię. Odwracam się i próbuję dojrzeć kto się zbliża. Wytężam wzrok i nagle rozpoznaję. Mam ochotę wrzeszczeć z przerażenia…

wtorek, 27 maja 2014

Pierwszy Trening

Rozglądam się dookoła. Mnóstwo stanowisk o różnym typie. Na jednych można ćwiczyć umiejętności pomagające w przetrwaniu a na innych umiejętności fizyczne. Przyszliśmy jako pierwsi więc musimy czekać na innych trybutów. Kiedy przychodzi ostatnia para kobieta w cienkiej granatowej bluzie i obcisłych czarnych spodniach i włosach upiętych w wysoki kok rozpoczyna wykład o tym co może nas czekać na arenie oraz o regulaminie treningów. Uznałam, że najpierw przećwiczę rzucanie nożami a potem pójdę na wiązanie węzłów. Chwytam do rąk kilka noży i staję na stanowisku. Po kolei tarcze w kształcie ludzkich sylwetek podświetlają. Nóż, celowanie, rzut, głuche wbicie się noża w tarczę. I od nowa. Kiedy kończą mi się noże słyszę oklaski kilku trybutów. O ile się nie mylę są z 5 i 8. Uśmiecham się zadziornie dając do zrozumienia, że powinni się strzec, bo stać mnie na więcej. Podchodzę do stanowiska z węzłami i haczykami. Widzę tam trybutkę z 4. Uśmiech się do mnie a ja odpowiadam tym samym. Próbuję zawiązać kilka węzłów ale nie zbyt mi to wychodzi. Jack śmieje się ze mnie. Patrzę na niego z pogardą. Chyba nie zostanie moim sojusznikiem. Cóż, szkoda. Myślałam, że zawodowcy powinni trzymać się razem, ale skoro wybrał samotność to jego problem. Z moich rozważań budzi mnie dotyk aksamitnych palców trybutki z 4. Trzyma mnie za ręce i pokazuje jak zawiązać węzeł nad którym się trudziłam a potem pokazała mi jak zrobić kilka haczyków.


„Dziękuję” odpowiadam. Dziewczyna kiwa głową i wraca do swojej pracy. „Jak się nazywasz” pytam. Długo nie odpowiada a po chwili odszeptuje „Rose”. Za pół godziny mamy przerwę na obiad więc postanawiam poćwiczyć strzelanie z łuku. Nie za każdym razem trafiam ale nie idzie mi źle. Widzę że obok mnie ćwiczy trybutka z 1. Ma brązowe falowane włosy. Uśmiecha się do mnie przyjaźnie. Postanawiam usiąść z nią przy obiedzie.

niedziela, 18 maja 2014

Noc

Zrywam się z łózka.  Nasłuchuję.  Może się pomyliłam? Ale nie, słyszę ciche jęki. Wybiegam z pokoju i schodzę po schodach. Na ostatnim stopniu magle się potykam i upadam. Szybko się podnoszę i otrzepuję koszulę. Nagle widzę małą avoksę. To o nią się potknęłam i to ona była przyczyną hałasu. 


Kiedy do niej podbiegłam zobaczyłam że krwawi jej kolano. Wzięłam ją do kuchni bo chyba tam widziałam apteczkę. Dziewczyna wyrywała się ale kiedy wydałam jej rozkaz usiadła grzecznie. Ma długie rude włosy i niebieskie oczy. Opatrzyłam jej nogę. A potem spojrzałam jej w oczy. Było w nich przerażenie. Wiem że nie powinnam jej pomagać i wiem że złamałam prawo, ale nie mogłam jej przecież tak zostawić. Podaję jej mały notesik i ołówek. „Jak masz na imię?” pytam.  Jej drżąca ręka powoli pisze coś na kartce a potem powoli podaje mi notes. Veronica”. Śliczne imię mówię jej. Dziewczyna uśmiecha się lekko. Kiedy patrzę na nią czuję ukłucie w sercu. Ona nigdy nie zazna miłości. Będzie siedzieć tu i pracować do końca swojego życia. Mam ochotę przytulić ją ale przeczuwam że jeśli to zrobię to Veronica ucieknę.

Rozmawiamy sobie” jeszcze przez parę godzin aż avoksa zaczyna szybko pokazywać na zegar. Muszę wracać do pokoju. Padam na łóżko i zasypiam chyba na około godzinę. Ubieram się w czarne rurki i zieloną bluzkę i schodzę na śniadanie. Amanda mówi że za 20 minut zabierze nas na pierwszy trening. Kiedy wchodzę do mojego pokoju widzę na moim łóżku strój na trening. Szybko ubieram Liliową podkoszulkę i czarne spodnie. Wyglądam całkiem nieźle. Zdecydowanie lepiej od Amandy, która jest ubrana w dziwną turkusową sukienkę przypominającą bombkę. Kiedy wchodzimy do ośrodka treningowego zapiera mi dech w piersi nigdy nie widziałam takiego sprzętu.

czwartek, 15 maja 2014

Parada Trybutów

Jest delikatna w odcieniach granatu. Dystrykt 2 zajmuje się cięciem kamienia, Emma powiedziała że przygotowała jakąś niespodziankę. Kiedy zakładam suknię nie widzę małej uroczej dziewczynki tylko silną i poważną dziewczynę. Mam piękne granatowo połyskujące buty na bardzo wysokim obcasie. Emma daje mi do ręki panel z czarnym przyciskiem. „Naciśnij jak wiedziecie” mówi. Chłopak z mojego dystryktu też wygląda nieźle. Ma na sobie granatową marynarkę a we włosach ciemnoniebieskie kryształki. Wygląda niczego sobie.

 Potem, tuż przed wejściem na rydwany widzę stroje innych trybutów. Ci z Siódemki mają stroje wyglądające dokładnie ja kora. A ich włosy upięte są we fryzury wyglądające jak korony drzew. Natomiast trybuci z Jedynki mają na sobie wielkie  turkusowe futra z kolorowymi diamentami, szafirami, rubinami, szmaragdami i innymi klejnotami szlachetnymi , których nie umiem nazwać. Kiedy wsiadamy na rydwan moje serce wali jak młotem.

Rusza Dystrykt 1, teraz my. Naciskam przycisk i nagle z mojej sukienki  zaczynają tryskać iskry w różnych kolorach. Tłumy krzyczą. Wszyscy patrzą na nas. Nagle widzę moją twarz na telebimach. Wyglądam wspaniale! Padają na nas kwiaty. Zaczynam machać. Łapiemy się z Jack'iem za ręce i unosimy je wysoko w górę. Kiedy wszystkie rydwany dojeżdżają prezydent rozpoczyna swoje przemówienie. Kiedy zachodzę z rydwanu Emma bardzo mi gratuluje a ja dziękują jej lecz wiem że bez niej nie osiągnęła bym tego.

Od razu biorę prysznic. Na początku jestem lekko zdezorientowana. Jest tu więcej przycisków niż w windzie. Klikam czerwony i nagle zaczyna tryskać cieplutka woda o zapachu jaśminu. Następnie Klikam przycisk z różową obwódką i znaczkiem przypominającym bańkę. Wysuwa się półka z różnymi płynami do mycia. Wybieram ten o liliowym kolorze. Robi się strasznie dużo piany. Jestem naprawdę szczęśliwa ale kiedy ładę się do łóżka napływają mi łzy do oczu kiedy przypominam sobie o mojej rodzinie i o tym że może nigdy ich już nie zobaczę. Ale w końcu zasypiam.



Budzi mnie niespodziewany hałas.

wtorek, 13 maja 2014

Kapitol

Nagle wszystko zaczęło się dziać bardzo szybko. Amanda wylosowała karteczkę z imieniem i nazwiskiem chłopaka z naszego dystryktu. Nazywał się Jack Collins. Miał krótkie czarne włosy i zielone oczy. Był w miarę dobrze zbudowany. Potem zabrali nas do dziwnych pustych pokoi. Teraz mam czekać na prawdopodobnie ostatnie spotkanie z moją mamą i siostrą. Kiedy wchodzą od pokoju mała rzuca mi sią na szyję ze łzami w oczach. Mama patrzy na mnie i nic nie mówi ale jej oczy mówią wszystko. Ma dylemat czy płakać i być na mnie zła za to co zrobiłam czy być ze mnie dumną za moją odwagę i poświęcenie. Kiedy siostra zaskakuje ze mnie mama podchodzi do mnie i obejmuje mnie. Szepcze „Wygraj” i całuje mnie w czoło. Wtedy wchodzi strażnik i karze wyjść mojej rodzinie. Mówi mi że mam iść do pociągu.

Długo patrzę na Drugi Dystrykt oddalający się za szybą pociągu. Po jakimś czasie podchodzi do mnie Enobaria i mówi że Jack poprosił ją o parę rad na temat przetrwania na arenie i czy ja też chcę posłuchać. Jak na kobietę o spiłowanych na kły wszystkich zębach jest nawet mniej więcej miła. Razem z innymi zwycięzcami z Drugiego Dystryktu opowiada nam na co przede wszystkim uważać w pierwszych dniach na arenie. Potem czas na obiad. Nigdy w życiu nie widziałam takiej ilości jedzenia. Wszystko jest takie pyszne. A z każdym kęsem staje się lepsze. I ten deser. Płonące lody malinowe. Ach, mogłabym jeść je całe życie. Kiedy dojeżdżamy od Kapitolu odejmuje mi mowę. Wszystko jest takie duże i majestatyczne. Nawet kosze na śmieci.


Od razu zabierają mnie do dziwnej białej Sali. Podchodzą do mnie dziwni ubrani ludzie. No tak to moja ekipa przygotowawcza w końcu dziś muszą się zająć moim wyglądem abym dobrze wypadła na paradzie trybutów. Myją mnie, depilują nogi i komentują moją kościstą figurę. Kiedy wychodzą czekam na mojego stylistę. Wchodzi do mnie piękna wysoka kobieta o długich tęczowych włosach wysoko upiętych w kucyk. Nazywam się Emma - mówi. - Widzę że będziesz ciężkim przypadkiem – kontynuuje – Nie możesz nosić słodkich i uroczych sukieneczek dla ciebie musi być coś specjalnego. Nie jakieś różowe falbanki tylko coś bardziej…

Kiedy wchodzę do makijażowni ekipa przygotowawcza po prostu mnie osacza. „Kochana, tobie trzeba podkreślać o czy są takie duże i śliczne”,  „Ślicznotko co ty robiłaś z tą twarzą?! Czy w tych waszych dystryktach nie ma profesjonalnych makijażystek?!” I podobne teksty słyszałam przez prawie godzinę. Potem przychodzi Emma i pokazuje mi moją sukienkę. Na jej widok odbiera mi mowę. Chyba za często dzieje mi się to w tym miejscu.

poniedziałek, 12 maja 2014

Dożynki


Dożynki. To nie był najmilszy temat poruszany w Dystrykcie 2. Czasem nawet jak chce się o nich zapomnieć to przypominają ci o nich zajęcia w ośrodku treningowych. Kiedy budzę się dziś rano myślę sobie „To ten dzień”. Jest bardzo wcześnie więc od razu idę do ośrodka szkoleniowego. Patrzę na stół z nożami i biorę do rąk kilka. Noże były są i będą zawsze częścią mnie. Rzucam pierwszy. Trafiam w  głowę. Myślę „A co jak mnie wylosują?”, Rzucam drugi. Trafiam w brzuch. „Nie mogą mnie wylosować”. Rzucam trzeci i kiedy widzę ostrze wbijające się w tarczę z narysowanym człowiekiem w koło podpisane serce czuję żar bijący z mojej piersi. Ale jest to nawet przyjemnie uczucie. A wtedy w mojej głowie pojawia się myśl. „Niech mnie wylosują”.

Kiedy wracam z ośrodka na moim łóżku leży błękitna sukienka. Jest śliczna i urocza ale w ogóle do mnie nie pasująca. Po umyciu się zakładam ją, a moja mama plecie mi długi dobierany warkocz. Kiedy kończy patrzę w lustro. Widzę małą i uroczą piętnastolatkę. Wzbiera we mnie odraza mam ochotę zrzucić z siebie całe to ubranie. „Wyglądasz ślicznie” mówi mama. Powoli odchodzę od lustra.
 
 
Kiedy dochodzimy na plac na którym odbywają się dożynki  są tam już prawie wszyscy. Teraz to już tylko rutyna. Stanie w kolejce. Pobieranie krwi z palca. Stanięcie wraz z grupą innych czternastolatek. I wtedy na scenę wchodzi  Amanda. Nasza „Igrzyskowa dama” jak ją czasem nazywamy. Jest dziś ubrana w …. Dobra poddaję się. Nawet nie wiem jak to nazwać. Może w biało złotą kupę materiału. Zaczyna swoją przemowę al. Ja jak zwykle jej nie słucham. Kiedy rozpoczyna losowanie nagle przytomnieję. Kiedy wyciąga małą białą karteczkę zaczyna walić mi serce. Otwiera ją i czyta. „Casey Avans”. To nie ja. Uffff co za ulga. Nagle widzę tę dziewczynkę. Nie wygląda na nastolatkę. Raczej na 7-8 lat. Patrzę a nikt nawet nie zamierza się zgłosić. Jestem przerażona obojętnością tych wszystkich ludzi. Lecz najbardziej przeraził mnie widok mojej ręki w górze i słowa które wypowiadam prawie jednym tchem. „Zgłaszam się na trybuta”