wtorek, 13 maja 2014

Kapitol

Nagle wszystko zaczęło się dziać bardzo szybko. Amanda wylosowała karteczkę z imieniem i nazwiskiem chłopaka z naszego dystryktu. Nazywał się Jack Collins. Miał krótkie czarne włosy i zielone oczy. Był w miarę dobrze zbudowany. Potem zabrali nas do dziwnych pustych pokoi. Teraz mam czekać na prawdopodobnie ostatnie spotkanie z moją mamą i siostrą. Kiedy wchodzą od pokoju mała rzuca mi sią na szyję ze łzami w oczach. Mama patrzy na mnie i nic nie mówi ale jej oczy mówią wszystko. Ma dylemat czy płakać i być na mnie zła za to co zrobiłam czy być ze mnie dumną za moją odwagę i poświęcenie. Kiedy siostra zaskakuje ze mnie mama podchodzi do mnie i obejmuje mnie. Szepcze „Wygraj” i całuje mnie w czoło. Wtedy wchodzi strażnik i karze wyjść mojej rodzinie. Mówi mi że mam iść do pociągu.

Długo patrzę na Drugi Dystrykt oddalający się za szybą pociągu. Po jakimś czasie podchodzi do mnie Enobaria i mówi że Jack poprosił ją o parę rad na temat przetrwania na arenie i czy ja też chcę posłuchać. Jak na kobietę o spiłowanych na kły wszystkich zębach jest nawet mniej więcej miła. Razem z innymi zwycięzcami z Drugiego Dystryktu opowiada nam na co przede wszystkim uważać w pierwszych dniach na arenie. Potem czas na obiad. Nigdy w życiu nie widziałam takiej ilości jedzenia. Wszystko jest takie pyszne. A z każdym kęsem staje się lepsze. I ten deser. Płonące lody malinowe. Ach, mogłabym jeść je całe życie. Kiedy dojeżdżamy od Kapitolu odejmuje mi mowę. Wszystko jest takie duże i majestatyczne. Nawet kosze na śmieci.


Od razu zabierają mnie do dziwnej białej Sali. Podchodzą do mnie dziwni ubrani ludzie. No tak to moja ekipa przygotowawcza w końcu dziś muszą się zająć moim wyglądem abym dobrze wypadła na paradzie trybutów. Myją mnie, depilują nogi i komentują moją kościstą figurę. Kiedy wychodzą czekam na mojego stylistę. Wchodzi do mnie piękna wysoka kobieta o długich tęczowych włosach wysoko upiętych w kucyk. Nazywam się Emma - mówi. - Widzę że będziesz ciężkim przypadkiem – kontynuuje – Nie możesz nosić słodkich i uroczych sukieneczek dla ciebie musi być coś specjalnego. Nie jakieś różowe falbanki tylko coś bardziej…

Kiedy wchodzę do makijażowni ekipa przygotowawcza po prostu mnie osacza. „Kochana, tobie trzeba podkreślać o czy są takie duże i śliczne”,  „Ślicznotko co ty robiłaś z tą twarzą?! Czy w tych waszych dystryktach nie ma profesjonalnych makijażystek?!” I podobne teksty słyszałam przez prawie godzinę. Potem przychodzi Emma i pokazuje mi moją sukienkę. Na jej widok odbiera mi mowę. Chyba za często dzieje mi się to w tym miejscu.

2 komentarze:

  1. Fajnie i łatwo się to czyta, no i przyjemnie :D Mam nadzieje,że z biegiem wydarzeń akcja się rozwinie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie, jak pisałam, zakochałam się w twoim stylu pisania :*

    OdpowiedzUsuń